Kiedy w jakimś miejscu panuje histeria i rozhamowanie najlepiej jest wyjść. Wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza, zostawić pogrążonych w spazmach gdzieś w otchłaniach ich jaskiń i się nimi nie przejmować szczególnie. Nie biorę udziału w dyskusjach nad raportem Millera, ponieważ zupełnie nie znam się na procedurach lotniczych, prawie międzynarodowym, systemach naprowadzania. Jak wszyscy zresztą, którzy się wypowiadają. Niech się wzajemnie pokarmią i pożywią swoją histerią. Niech się tam od szubrawców, zaprzańców i innych agentów wpływu wyzywają. Niech wypatrują wątków norweskich i izraelskich w całej sprawie. Niech klikają te obciachowe prawicowe dziewuchy „lubię to” przy kolejnych tekstach Ściosa i Wszołka. Niech będą ci prawicowi blogerzy ich, prawicowych dziewczyn, bohaterami, obok piłkarzy, Roberta Kubicy, Rihanny, polskich komedii romantycznych i Rymkiewicza (tak, tak, wszystko jest na Facebooku). Mnie to nie bierze. Korzystając z okazji twórczej niemocy (bo co ja mogę, kiedy eksplodowało rozhamowanie?) chciałbym podzielić się ostatnimi zdobyczami.
Air znam z filmu Virgin Suecides.Znam już dobre kilka lat. Jednak wcześniej jakoś nie miałem okazji się w tą muzykę zagłębić. A szkoda, bo lans na Air w Warszawie, to pewnie niezły lans. Coraz lepiej znam się na lansie i przez skórę czuję, że Air to jest niezłe indie. Prawie jak Ray Bany i Longroard. Ostatnio trafiłem na nich znowu przy okazji słuchania muzyki do Lost in translation (tytuły filmów w oryginałach to też dobry lans).
To z Lost in translation (czyli Między słowami)
To z Virgin Suecides (czyli Przekleństw niewinności)
http://pann.nate.com/video/212350517
To z płyty Pocket Symphony i niestety tylko link, bo jakiś partner zabronił oglądać Polakom na jutubie tego klipu.
To z tej samej płyty.