ezekiel ezekiel
659
BLOG

Przeciw wolnej woli (długie)

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 30

 

Przyznam na wstępie szczerze, że w temat wchodzę bez szczególnego przygotowania. Nie zapoznałem się z literaturą odnoszącą się bezpośrednio do zagadnienia, moje wynurzenia są więc raczej pewnym skleceniem, kompilacją wiedzy z różnych dziedzin, którą przyswoiłem przez długie lata cierpliwego obcowania z tzw. tanią książką. W istocie wcale nie wykazywałem się cierpliwością, a o tych książkach wspomniałem głównie dla lansu, dopiero na drugim planie można dopatrywać się informacji, która po pierwsze ma za zadanie wskazać, że to, o czym poniżej ma jakieś tam potwierdzenie w pozycjach popularnonaukowych, po drugie zdejmuje, choć trochę, ze mnie odpowiedzialność za ewentualne mało wiarygodne argumenty.

Rezygnując chwilowo z nudnego i przewidywalnego komentowania bieżączki jak to Kluzik Rostkowska, co Donald Tusk i dlaczego Wąs nie jest tytanem intelektu, staram się skupić na - nie będę ukrywał - dających mi większą frajdę tematach i dyskusjach o „podstawach”. Jest więc to pisanina ideologiczna, nawiązująca do starych dawnych czasów Salonu24, kiedy jeszcze szefostwu bardziej chodziło o ciekawą atmosferę, niż o reklamodawców, a samym piszącym o ciekawą nawalankę, a nie nudną nawalankę.

Pod moim ostatnim postem pojawiła się dość interesująca gaduła odnosząca się do „umiejscowienia człowieka”. Dla wielu antropologia, którą się intuicyjnie posługują po wsze czasy pozostanie nieodkrytą zagadką. Sądy więc głoszone przez nich zawsze będą odbiciem telewizyjnych mądrości, niewypowiedzianych klisz, powielaniem sądów swoich mentorów, czy swego rodzaju „odpowiedzią na pytania autorytetów”. Żeby się nieco tylko usprawiedliwić i uchodzić na mniej nadętego - bo zaiste mówienie, że to oni to tylko te cienie ze ścian czytają, a JA śmiało wyglądam za jaskinię, ba, JA za nią wychodzę i stamtąd obserwuję, tych co w środku! – mogę powiedzieć, że wyjście poza intuicyjne rozumienie świata społecznego, swego rodzaju „intuicyjnej psychologii”, jest zapewne niemożliwe; doświadczyć tego mogą w pewnym stopniu ludzie dotknięci autyzmem. Wracając więc, po tej uczonej dygresji, do meritum: interesującym zagadnieniem jest ludzka „odpowiedzialność za swoje czyny”.

Bloger Andrzej Łódź upatruje genezy „odpowiedzialności” w postrzeganiu człowieka jako-jednostki. Jest to według niego pogląd chrześcijański. Być może tak właśnie jest, jak już pisałem nie jestem zaznajomiony z „teoretyką odpowiedzialności”. W sumie, na mój nos, wszystko by tutaj pasowało: silne przywiązanie do odpowiedzialności jest też skorelowane z deklarowanym przywiązaniem do tzw. wartości chrześcijańskich. Biorąc pod uwagę założenie, że człowiek jest obdarzoną wolną wolą jednostką i to obdarzoną w tym samym stopniu, co wszystkie inne jednostki, jednostką posiadającą niestopniowalne sumienie, to chyba konstrukt odpowiedzialności się broni. Wszyscy są tak samo wolni, tak samo odpowiadają za swoje czyny (wolna wola), tak samo mogą kuć własny los ich „odpowiedzialność” za popełnione czyny jest więc jednakowa. Perspektywa empiryczna jednak nie pozwala na stwierdzenie istnienia „wolnej woli”, w kształcie, w którym chcieliby ją widzieć zwolennicy „jednakowej odpowiedzialności”. Osoba popełniająca czyn, którego efekty można ocenić negatywnie z punktu widzenia etyki (zadanie cierpienia) nie jest wyalienowana ze swojego środowiska. Nie jest istotą obdarzoną jakimś jednakim wszystkim pierwiastkiem „wolnej woli”, czy też równą możliwością dokonywania wyboru. Na taką zdolność (dokonywania wyboru) wpływa mnóstwo czynników zarówno zewnętrznych, takich jak wychowanie, obecność przemocy w środowisku, poczucie upokorzenia materialnego oraz wewnętrznych takich jak reaktywność, śmiałość, przebojowość, uroda, choroby oraz inne neurologiczne zaszłości. Człowiek w dzieciństwie chory, bity, niedoceniany, posiadający mniejszy kapitał kulturowy i intelektualny jest mniej winny czynu, którego efekty są „etycznie negatywne”, niż człowiek pochodzący z wyżyn społecznych, zdrowy, inteligentny, wychowujący się w warunkach ekonomicznego i psychicznego dostatku. Swoją drogą interesująco niewielki odsetek jest zabójców z tej drugiej grupy w porównaniu z tą pierwszą nawet jeśli się weźmie pod uwagę liczebność jednej i drugiej.

Przez środowiska prawicowe często podnoszone jest zarzut w stosunku do lewicy, że ta chce „rozmyć odpowiedzialność zbirów”. Osobiście jestem w stanie przyznać, że do tego właśnie od tego dążę: do rozmycia odpowiedzialności i zrzucenia części winy na środowisko i insze obiektywne powody dokonywania nagannych etycznie czynów. Czyn etycznie naganny dokonany przez osobę upokorzoną, będącej świadkiem regularnej przemocy, jest właściwie konsekwencją jego przesranej życiowej ścieżki. Czyn osoby w o wiele lepszym położeniu jest swego rodzaju manifestacją jego narcyzmu.

Ludzie z reguły nie są herosami. Potrafią oczywiście wyrwać się z biedy, alkoholizmu, potrafią pokonywać swoje własne ograniczenia. O takich ludziach często czytamy, oglądamy o nich filmy. Należy jednak pamiętać, że to co widzimy i co podziwiamy to małe diamenty w milionach ton skał. Kto nie zna historii awansu społecznego Billa Gatesa? Kot nie zna historii godnego ze wszech miar podziwu Janka Meli? Problem polega na tym, że to są swego rodzaju wybryki statystyki. Większość ludzi ma pewną klasową, intelektualną, prestiżową pozycję, do której jest przez los przypisana i będzie przypisana po grób. Są oni funkcją działania mechanizmów Systemu. W Fawelach z reguły nie rodzą się milionerzy, w Beverly Hills z reguły tak. Wolna wola jest raczej mirażem, a wola mocy jest aberracją. Dopiero postrzeganie jednostki przez pryzmat zbiorowości pozwala ją zrozumieć. Patrzenie na nią przez pryzmat konstruktu odpowiedzialności skazuje na niezrozumienie i niesprawiedliwe potępienie.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka