Niniejszym rozpoczynam zapewne jednorazowy przegląd oszalałych, śmiesznych i fajnych gitarzystów. Poniżej jeden z nich, który nie wykonuje być może najbardziej ambitnej muzyki na świecie, acz jej wykonanie należy do najambitniejszych. Fingrestyle, czyli granie sekcji basowej, rytmicznej i solowej jednocześnie to interesująca umiejętność, która może przydać się na każdym ognisku suto zakrapianym wódką. Ponizszy utwór w dwóch wersjach, obe warte wyłuchania i zastanowienia: kurwa, jak ten ziomek to robi?!
i druga wersja:
A tutaj drugi gość. Wprawdzie nie wiem, czy jest śmieszny, ale gitarzystą jest fajnym i oszalałym jednocześnie. Przynajmniej w tych utworach, bo z jego płyty, którą miałem okazję kilka razy słyszeć w całości troszkę wieje nudą.
A tutaj drugi, bardziej skoczny utwór:
Wszystko w lo-fi, żeby było prawdziwiej i w ogóle.