ezekiel ezekiel
2557
BLOG

Naród nie wybiera swoich elit. O reprodukcji klas

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 63

Profesor w Instytucie Socjologii UMK Andrzej Zybertowicz, autor między innymi ostatnio wydajej książki „Pociąg do Polski. Polska do pociągu”, na blogu naukowego periodyku Gazeta Polska w tekście pod tytułem „Ojca się nie wybiera. Ale naród może wybrać swoje elity” odkrywa przed nami tajniki współczesnej myśli socjologicznej, w tym – już w tytule - dość zaskakujący fakt, że nie mamy wpływu na to, kto jest naszym rodzicem.

W leadzie (?), autor wpisu robi przegląd familiarnych koneksji „znanych postaci dziennikarstwa III RP”. Stwierdza, że dzieci swoich rodziców, z których to rodziców gros było w jakiś sposób zaangażowanych w funkcjonownie PRL (swoją drogą, czyi rodzice nie byli?), spotykają się, pracują wspólnie, „tworzą silnie zintegrowane środowisko wpływu na bieg spraw w Polsce.”

Co prawda wątpię, żeby poglądy polityczne, co zdaje się sugerować autor, krystalizowały się w czasie socjalizacji pierwotnej, czyli w bardzo wczesnym dzieciństwie, ale grom tam wie, nad czym teraz pracuje Instytut Socjologii UMK, jednak należy przyznać rację Zybertowiczowi: klasy społeczne się reprodukują. Fakt ten z całą pewnością nie zaskakuje socjologa, który z całą pewnością wie, że klasy społeczne mają tendencję do "pokoleniowego trwania". Nie tylko w III RP, ale również w Mozambiku, Somalii, Argentynie, Czadzie, Gwatemali, Francji, a nawet w USA. Cieszy mnie jednak ta lewicowa optyka u jednego z czołowych intelektualistów polskiej prawicy.

Prof. Zybertowicz sugeruje, że niezwykle istotny wpływ na reprodukowanie się elit (czyli po prostu klas wyższych) ma „sieć kontaktów”, która jest pochodną ich statusu społecznego. Trudno się z tym nie zgodzić. Autor wspomina co prawda o „sposobie myślenia, sposobie reagowania na świat”, jednak kontaktom poświęca dodatkowe zdanie i wspomina o nich jeszcze na końcu tekstu. W ten sposób sprytnie podtrzymując narrację „szarej sieci”. Wydaje się jednak, że równie ważne, a może ważniejsze, jest przekonanie dzieci z klas wyższych, że są klasami wyższymi, ich tożsamość związana z przynależnością do owej (klasy wyższej), kapitał spoleczno-kulturowy, wysokie wykształcenie, możliwości finansowe rodziców, przekonania, rekonstrukcja rzeczywistości przebiegająca w sposób właściwy klasom wyższym. Nic więc poza starym, dobrym Buordieuowskim „habitusem”. Same kontakty, ich struktura są naturalną częścią środowiska, w którym każdy się wychowuje. I nie jest to cecha typowo polska, chociaż u nas kolesiostwo jest przypadłością nasiloną w stopniu znacznym. Na marginesie, nie wiem dlaczego prof. Zybertowicz mówi o niewielkiej ilości badań odnoszących się do podstaw społecznych sukcesów. Z chęcią, jeśli profesor będzie sobie życzył, mogę na privie podać sporo inspirujących lektur poruszających tę problematykę.

Naukowiec stwierdza: „Kształt każdego społeczeństwa w istotnej mierze jest wyznaczany przez jego elity. A kształt każdej elity przez jej rodzinne zakotwiczenie.” Zdanie to będzie równie prawdziwe, jeżeli napiszemy, że kształt każdej elity w istotnej mierze wyznaczany jest przez społeczeństwo w jakim ona funkcjonuje. Nie jestem pewien, socjolog ze mnie jak z koziej dupy trąba, ale wydaje mi się, że abstrachowanie od konstekstu systemowego współistnienia obu kategorii trąci pewną naukową niesolidnością. Będąc złośliwy mógłbym zapytać również jaką wartość ma tytuł postu, skoro autor w drugim , cytowanym zdaniu stwierdza, że kształt elity wyznaczany jest przez rodzinne zakotwiczenie. Ale złośliwy nie jestem.

Profesor Zybertowicz dalej w finezyjny sposób sugeruje, że kształt dzisiejszej Polski jest pochodzną „lewackich” poglądów (czy naukowiec jest przekonany, że odrobił lekcję dotyczącą zrozumienia słowa lewica?). Ja bym tutaj przychylał się do tezy, że kształt Polski wypływa z totalnej kontekstacji tego, co deklaratywnie niósł poprzedni system.

Zybertowicz w całym tekście wskazuje istotną kwestię społeczną. I nie jest nią bynajmniej proweniencja rodzin elit III RP. Jest nią właśnie klasowa reprodukcja. Trzeba się zgodzić z autorem, że to, kim stają się dzieci, kiedy dorastają zależy nie tylko od nich samych (moim zdaniem zależy to od nich w naprawdę niewielkim stopniu), ale od całego ich otoczenia, w którym się wychowywały. Dzieci rodzin „dobrych” będą „dobrymi” obywatelami. Dzieci rodzin „gorszych” będą „gorszymi” obywatelami. Można się zastanawiać, czy taki system społeczny jest pochodną „efektu ojca Moniki Olejnik” (ja naprawdę nie wiem kim on był). Moim zdaniem jest to teza raczej wątpliwa. Faworyzowanie przez system społeczny dzieci z uprzywilejowanych klas społecznych jest całkiem nieźle opisany i istnieje również w państwach, które nie miały za sobą traumy komunizmu. Rozwarstwienie społeczne również nie jest cechą tylko i wyłącznie państw postkomunistycznych. Rozbicie więzi społecznych („dezintegracja narodu” jak to nazwał Zybertowicz) nie jest cechą właściwą jedynie społeczeństwom byłego bloku sowieckiego. Jest raczej cechą właściwą społęczeństw kapitalistycznych, a w społeczeństwach postkomunistycznych jest silniejsze, bo kapitalizm ma tu swoje najbardziej neofickie i nieznoszące sprzeciwu oblicze.

I to jest problemem, a nie rodziny elit III RP. Nie ma w Polsce zgody na redystrybucję („karanie bogatych za ich zaradność”), nie ma w dyskursie zbyt wiele miejsca dla dobra wspólnego (chyba Zybertowicz nie powie, że w polskich, na potęgę grodzących się osiedlach mieszkają tylko dzieci aparatczyków?), nie istnieje właściwie dyskurs odpowiedzialnej konsumcji, dobroczynności, poszanowania prawa. Panie profesorze, jakby naród miał wybierać elity i jakby nie istniało coś takiego jak klasowa reprodukcja, to wybrałby właśnie takie, jakie teraz są.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka