ezekiel ezekiel
1974
BLOG

Dlaczego prawica jest antyelitarna

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 101

 

               W swoim wczorajszym tekście Wojciech Sadurski zgrywa się ze stylu młodego, prawicowego publicysty Dawida Wildsteina. O ile z częścią krytyki profesora na wywody Wildsteina można się zgodzić, tak nieco razi protekcjonalizm zawarty w tekście. Na Salonie niegdyś protekcjonalizmem wobec licealisty zabierającego głos na temat postulatu obniżenia wieku  wykazywał się, wtedy jeszcze hołubiony Marek Migalski. Wcześniej postawę taką prezentował choćby prof. Ryszard Legutko wobec uczniów walczących o wolność miejsc publicznych od religijnej symboliki. Nie jest to tradycja chlubna, a samej argumentacji nie przydaje, a wręcz ujmuje. Wracając do postu Sadurskiego i jego egzegezy artykułu Wildstaina, to należy stwierdzić, że profesor słusznie zauważył antyelitarystyczne klisze, którymi posłużył się młody stronnik prawicy. Pojawia się w tekście publicysty symptomatyczne odwołanie do mitycznego „salonu” i to aż 9 razy. Wydaje się, że ciężko jest reprezentantowi prawicy wysmażyć tekst bez użycia tego słowa-klucza. „Salon” jest czymś co od razu ustanawia symetrię dyskursu: my, szczerzy, czyści antysalonowcy, bojownicy o dobro, piękno i prawdę oraz oni – elyty, zrodzone gdzieś na styku polityki, biznesu, wzajemnego mycia rąk, całowania dup, nihilu i hedony. Pojawia się pytanie o genezę prawicowego antyelitaryzmu.

               Kiedy czyta się komentarze prawicowych blogerów, kiedy słyszy się opinię prawicowych publicystów przebija się przez nie poczucie krzywdy, żalu, pretensji. Obiektem, który uniemożliwia rozkwit konserwatywnych wartości, według owych opinii, jest właśnie ów Salon, owe, sprzedajne elity. Każda rozmowa o mechanice działania systemu społeczno-politycznego prowadzi finalnie do oskarżenia przez prawicę o kolonizację przestrzeni publicznej przez jasno sprecyzowane "ośrodki": Gazetę Wyborczą (czy raczej Adama Michnika) i ITI.  To jest nasza lokalna wariacja na temat złych elit, personifikacja kanału informacyjnego dla „młodych, wykształconych z wielkich miast”. Tam zdaniem prawicy wykuwa się plastikowe i usłużne autorytety, tam produkuje się fałszywych proroków i robi się „lifting dla kłamstwa” (w jednej z sond w prawicowym Salonie24 padło pytanie o najwyżej cenioną wartość, znaczna większość udzieliła odpowiedzi, że jest nią prawda). Warto byłoby się zastanowić skąd bierze się prawicowy wstręt do elit.

               Jak mi się wydaje, konserwatywne poglądy są ze swojej natury antyelitarne. Skupiają się one raczej na reprodukcji tego-co-jest, na cyklu wiecznego odtwarzania zastanego stanu rzeczy: moralności, ról płciowych, ról społecznych, państw w istniejącym kształcie, porządku wartości. Elitą w takim świecie są kapłani, nieznoszący sprzeciwu depozytariusze „tradycji”, „uczeni w wiecznych kodach”. Tymczasem w świecie, przynajmniej, od dobrych kilku stuleci elitę tworzą heretycy – ci, którzy się sprzeciwiają ludowi. Stwierdzenie, że rozwój możliwy jest dzięki sprzeciwowi i buntowi trąci banałem, tutaj jednak należy z całych sił to podkreślić. Postęp tworzy się w oparciu o negację (oczywiście twórczą) zastanej rzeczywistości. Grupy społeczne, którzy wdrażają postęp, prekursorzy muszą być heretykami i obrazoburcami (i zazwyczaj nimi są). Idee konserwatywne skupiają się natomiast na pielęgnowaniu tradycyjnych norm. Tutaj pojawia się napięcie między prawicą (konserwatywną) a elitami. Elity, czyli po prostu prekursorzy, z definicji nie mogą być z ludem, ponieważ oznaczałoby to „zastój”. Model elit-kapłanów wyczerpał się wiele setek lat temu.

Dzisiejsza elita, która jest z natury swojej heretycka jest w oczywisty sposób antykonserwatywna. Często niestety również antyegalitarna. Do tego dochodzi polska specefika związana z mitem założycielskim grzechu Okrągłego Stołu. Prawica zawsze będąca raczej prądem „normatywnym” niż pragmatycznym, bardziej, jak to kiedyś napisała Magda Środa, „ludźmi zasad”, a nie „ludźmi troski” musi wejść w konflikt z elitarnymi heretykami.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka