Dzisiaj bloger consolamentum napisał notkę wzywającą do ponownego zatopienia się w polskości. Polski ciemiężony przez stulecia naród został przez Historię zmuszony do ucieczki w konformizm. Jego istnienie i idee trzeba ponownie odkryć, trzeba je odkurzyć i realizować „polskie marzenie”. Tylko, że nie w Polsce nie ma odpowiednika „american dream”. Jest cierpienie, moralna walka, ale nie ma dnia dzisiejszego. Polskie marzenie to niekończąca się rewolucja serc – sam consolamentum zauważył, że jesteśmy narodem walki, a nie pracy. Nasze narodowe narracje to narracje kryzysowe. Bohaterem jest Cierpiący i Heroiczny, a nie Pracujący.
Polskość nie ma większych szans w dzisiejszym i jutrzejszym świecie. Bez rewolucji model gnuśnej polskości się nie sprawdza. Amerykański sen, czy brytyjski nacjonalizm konstytucyjny, jeśli mogę użyć takich słów, to w ostateczności wizja dobrego życia obywatela – jednostki. Polska wizja to wizja rewolucyjnego zjednoczenia serc, tęsknota za plemienną utopią. Pod warstwą rewolucyjnego zapału kryje się natomiast dzień zwykły, w którym Polak Polakowi nie ufa, nie szanuje prawa, ani pracy (nie chodzi mi o mistyczny doń szacunek, ale pragmatyczny). Brodzimy po kolana w nepotyzmie i korupcji. Tak my, jak i politycy, bo przecież oni są z nas. To nie jest narracja, która mogłaby się rozprzestrzenić, bo jest dysfunkcjonalna.
Jest jeszcze jeden powód dla którego narodowe narracje peryferiów nie mają zbyt wielkich szans. Globalizacja, która drenuje elity intelektualne. Można bajdurzyć, że elity są sprzedajne, można się na nie obrażać etc., jednak wiele to nie zmieni. Tożsamość narodowa jest nowym opium ludu konsumariatu, czyli proletariatu konsumentów. Nowa władza jest w rękach netokracji, nowej mobilnej elity, dla której narodowość jest tylko jednym z elementów ich tożsamości.
Państwa narodowe coraz mniej znaczą w globalnej metagrze władzy. Sama tożsamość narodowa dla wyższych warstw staje się jednym z wielu czynników autodefinicyjnych. Narracje narodowe są domeną ludzi, którzy żyją światem, którego nie ma, czyli tym fabrykowanym przez tabloidy, ambony i pamięć lektur szkolnych.
Komentarze