Ostatnio wspomniałem coś o niezłych teledyskach, więc to trochę na temat. Podczas kręcenia tego klipu żona Johnny'ego Casha dokonała żywota. On sam wyzionął ducha kilka miesięcy później. Nie wiadomo, czy się śmiać z absudru żywota, czy łkać. Najpierw więc zapłaczmy:
A następnie się należy zaśmiać. Bo właściwie, skoro już każdy dorosły wie, że nie ma Bozi, ani świętego Mikołaja, to nic nam innego nie pozostaje: