Nie mam zamiaru popełniać tu zadęcia prawniczego, bo na prawie się prawie nie znam. Chciałbym, tak coś od siebie. Na temat cywilizacji życia i cywilizacji śmierci po raz enty. Bo po raz enty dyskusja się przetacza, która powoduje, że liberałom miękną rury. Więc dla niezorientowanych: cywilizacja życia to taka, która chroni życie każdego człowieka od poczęcia (naturalnego) do naturalnej śmierci. Czasami może zrobić się delikatny wyłom, bo cywilizacja życia – będąca w istocie uniwersalną – często kojarzona jest, zupełnie niesłusznie zresztą, z kościołem katolickim, a Katechizm owego kary śmierci wcale nie wyklucza. Wyklucza ją prawie, a prawie – jak wiadomo z telewizora – robi wielką różnicę. Zresztą kwestia nienaturalności śmierci wspomaganej przez szubienicę nie jest tak jednoznaczna. Bo jeśli ktoś popełni jakąś okrutną zbrodnię to powieszenie gagatka wydaje się być naturalne.
Cywilizacja życia, mylnie utożsamiana z Kościołem, przez dbanie o naturalny finał bytowania człowieczego troszczy się nie tylko o pojedyncze owce w stadzie, ale również o siebie, jako całość. Jakby tak każdy miał prawo eutanazję popełnić to za chwilę przyszłyby i żądania adopcji dzieci przez homoseksualistów, i nieograniczone prawo do aborcji, a od tego już tylko kroczek, żeby się piramida demograficzna odwróciła i nikt już nie będzie pracował na emerytury.
Jeśli więc taki chory w stanie terminalnym chciałby zakończyć swoje męczarni w sposób nienaturalny, to uczynić tego nie może. Cywilizacja życia chroni żywot każdego człowieka, również tego cierpiącego, więc powinien wypełniony zrozumieniem doczekać swoich dni w męce i cierpieniu. Utrapiony musi uszanować wolę mocy cywilizacji życia, zacisnąć zęby i cierpieć aż go wychudzona pani z kosą nie odwiedzi. Widocznie taki mu krzyż został nałożony, w przenośni oczywiście, bo cywilizacja życia jest uniwersalna, a krzyż kojarzony jest z jedną opcją. Na wszelki wypadek. Wiadomo? Jak się zezwoli na eutanazję, to jeszcze Stalin wróci, albo Hitler. Sorry Gregory: cywilizacja życia. Musi dbać o swoją kondycję, bo inaczej, kto będzie pracował na emerytury?